Cieszymy się, że bohaterowie naszego albumu i mobilnej wystawy pt. "Ormianie w służbie Rzeczypospolitej" wychodzą z cienia zapomnienia. Tym razem Leon Krzeczunowicz stanie się bohaterem filmu „Misja Rolanda”.
Póki co można przeczytać artykuł - wywiad z autorką scenariusza - Superbohater, który istniał naprawdę. Nie mówi się o nim na lekcjach historii.
Mirosław Haładyj - O jego istnieniu nie usłyszy na lekcjach nie tylko młodzież szkolna ani licealna, ale też i studenci historii. A szkoda, bo zdecydowanie wykracza poza schemat typowego bohatera narodowego. Kim był Leon Krzeczunowicz, nieznany bohater polskiej konspiracji?
Powstaje właśnie scenariusz filmowy o Leonie Krzeczunowiczu. Jak zapewnia scenarzystka projektu, Anna Mączka, z którą rozmawiamy, w zamierzeniu „Misja Rolanda” – bo taki będzie tytuł filmu – nie ma być martyrologią, ale opowieścią o superbohaterze, który istniał naprawdę.
Filmów o tematyce niepodległościowej nie brakuje. Świadczy o tym choćby Festiwal Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci. Dzięki nim szerokie grono odbiorców może poznać sylwetki nieznanych wcześniej, albo zwyczajnie przemilczanych bohaterów z lat wojny i późniejszych. Rozumiem, że chciałaś, żeby o Leonie Krzeczunowiczu również usłyszano.
– Tak. Właśnie dlatego powstaje ten scenariusz. Leon Krzeczunowicz zauroczył mnie nie tylko odwagą i charakterem, ale również wielkim poczuciem humoru i refleksem. Dzięki tym atutom doskonale radził sobie w ekstremalnych sytuacjach. Do Krakowa uciekł przed bolszewikami razem ze swoją żoną Wandą. Był właścicielem majątku pod Lwowem, ale musiał uciekać przed bolszewikami, którzy wysłali za nim list gończy. Mało kto wie, że był także jednym z najlepszych prywatnych jeźdźców Polski międzywojennej. W swoim majątku wprowadził bardzo dużo innowacji. Nie bał się nowych wyzwań, ale i nie chwalił sukcesami. To bardzo mądra strategia, stosowana niekiedy przez rozważniejszych rodaków w dzisiejszych czasach. Krzeczunowicz dostał pracę jako zarządca w sieciechowickim majątku. Podczas wojny wszyscy zarządcy musieli oddawać większość swoich plonów Niemcom. Za ukrywanie czegokolwiek groziła oczywiście śmierć. Małopolska, która znalazła się na mapie Generalnego Gubernatorstwa miała stanowić bazę żywieniową dla żołnierzy niemieckich. Staroście powiatowemu podlegał agronom powiatowy, który przeważnie był Niemcem. Posiadał on pełnię władzy i kontroli nad majątkami, które miały dostarczać produkowaną żywność. W powiecie miechowskim takim zwierzchnikiem był Pan Saupe, który bardzo szanował Leona Krzeczunowicza i często radził się go w ważnych sprawach. Oczywiście nie miał zielonego pojęcia, że Leon należał do tajnej, polskiej organizacji. Zdarzyło się, że otrzymał rozkaz wciągnięcia na listę volksdeutschów znanych Leonowi ziemian. Stwierdził, że nie wie jak się do tego zabrać i poprosił Krzeczunowicza o poradę. Nasz bohater zbladł gdy zobaczył na niej swoich znajomych, a także członków konspiracji. Jak wspomina Michał Żółtowski: "Zastanowiwszy się chwilę, począł ze swym kpiącym uśmieszkiem przedstawiać Saupemu, że wszystko można rzeczywiście zrobić – nawet i to – ale Saupe może narazić się na śmieszność, bo pierwszy z dwóch wymienionych ziemian wywodzi się z dawnego, królewskiego rodu, a drugi wywodzi się od jednego z najbardziej znanych pisarzy Polski przedrozbiorowej". Dzięki tak przedstawionym argumentom przez Krzeczunowicza życie ocalił Ludwik Popiel i Stanisław Rey, którzy z pewnością odmówili by wpisania na listę. Takich "cudownych" sytuacji, w których Leon wygrywał z okupantem było bardzo wiele.
Nie boisz się „zmęczenia materiału” polskiej widowni? Tego, że widzowie mogą mieć dość tematyki związanej z konspiracją i II wojną światową? CZYTAJ DALEJ