25 grudnia 2021 odeszła śp. Irena Romaszkan. Skromnie i cicho odchodzą świadkowie historii tej wielkiej, ale często strasznej. Miałam okazję poznać Panią Irenę kiedy przygotowywałam biogram Jej Ojca, Mieczysława Romaszkana ( brata m. in. ks. Kazimierza Romaszkana).
Pani Irena mieszkała ze swoim synem Janem otoczona ludźmi dobrej woli.
Jej historia jest świadectwem, że mimo strasznych przeżyć można pozostać ciepłym i radosny człowiekiem, bo właśnie tak zapamiętałam Panią Irenę.
"Gdy zostałam wywieziona do Kazachstanu na Syberię mało co pamiętam, miałam 2 lata. Wiem że była bardzo sroga zima, gdzie moja mama zamarzła idąc mi i mojemu brat Adasiowi po coś do jedzenia. W tym okresie byłam niedożywiona i chorowałam na krzywicę. Piętno tamtego okresu pozostało na stanie zdrowia do dnia dzisiejszego. To że przeżyłam to w dużej mierze zawdzięczam mojemu bratu Adamowi który był starszy ode mnie o pięć lat. Adam kradł jedzenie i mnie karmił, musiał przy tym pilnować jak jadłam, bo często starsze dzieci kradły z ust taki był głód. Z tego okresu pamiętam jeszcze jak w sowieckim sierocińcu uczono nas w co wierzymy: w Boga czy Stalina i jeśli w Stalina to z sufitu leciało jedzenie jeśli w Boga to byliśmy głodni. Po przyjeździe do Polski zostaliśmy umieszczeni w sierocińcu w Kwidzynie to tutaj odnalazła nas siostra mojej mamy i na początku lat pięćdziesiątych byłam z ojcem. Adam był już samodzielny.
POKÓJ JEJ DUSZY