«Զարմիկների հավաք» Լեհաստանի հայ մանուկների և երիտասարդության 5-րդ հանդիպումը:
„Do zobaczenia za rok!”- tak zakończyłam naszą rodzinną relację z zeszłorocznego spotkania ormiańskiego kuzynostwa. Tak też się stało. Mimo trudnej sytuacji, spowodowanej pandemią, udało nam się po raz kolejny licznie zgromadzić. Tym razem w cudownych okolicznościach mazurskiej przyrody, nad jeziorem Gołdapiwo, w miejscowości Kruklanki, przy dopisującej pogodzie, 13 sierpnia rozpoczęliśmy piąte już spotkanie rodzin ormiańskich.
Tradycyjnie już sprawcami całego zamieszania byli Marta i Maciej Bohosiewiczowie i tradycyjnie już od pierwszych godzin postarali się, aby wspólnie spędzony czas na długo zapadł w pamięci wszystkich uczestników. Ponieważ zjazd był niejako kontynuacją obozu dla dzieci i młodzieży, to pierwszym punktem atrakcji była wymyślona specjalnie przez nich gra terenowa z wątkiem kryminalnym w tle. Co najważniejsze, w role głównych postaci tej gry wcielili się właśnie oni, wspinając się przy tym na wyżyny aktorskich umiejętności. Dorośli, podzieleni na kilka grup dochodzeniowych, musieli rozwikłać tajemniczą historię zaginięcia profesora Gruszki. Z mapą ośrodka i wycinkiem z ostatniego numeru gazety lokalnej w rękach, wyruszyliśmy w celu namierzenia rozsianych po całym ośrodku świadków w tej sprawie. Niczym rasowi detektywi dokonywaliśmy kolejnych przesłuchań, zbieraliśmy kolejne dowody i w pocie czoła próbowaliśmy ustalić, co tak naprawdę wydarzyło się poprzedniej doby na terenie ośrodka wczasowego „Jakub”. Sprawa posiadała wiele wątków, a fantastycznie przygotowane do tego dzieciaki wciąż zbijały z tropu, tworząc coraz to nowe poszlaki. Niepokojące było to, z jaką lekkością przychodziło im kłamstwo i krętactwo…choć oczywiście była to jedynie gra aktorska…oby… W ciągu tych dwóch godzin naszej zabawy tylko niektórym z nas udało się ustalić, co tak naprawdę stało się z tajemniczym profesorem Gruszką i kogo z napotkanych świadków należałoby zamknąć za kratkami. Brawo dzieciaki za waszą kreatywność i wybitne kreacje aktorskie! Do końca utrzymaliście wszystko w tajemnicy, bo nawet opiekunowie nie wiedzieli, co knujecie. Świetna robota! Po tak emocjonującej zabawie pozostało nam już tylko zasiąść do wspólnego ogniska.
Kolejny dzień zapowiadał się równie ciekawie. Po szybkim śniadaniu, podzieleni na dwie grupy, pojechaliśmy na zorganizowany spływ kajakowy. To był fantastyczny czas relaksu dla niektórych z nas, ale i ciężkiej pracy fizycznej dla tych, którym przypadło wiosłować za dwoje, a nawet za czworo. Na szczęście piękne widoki mazurskiej przyrody wszystko zrekompensowały. Zmęczeni i zadowoleni wróciliśmy do ośrodka, aby tam zgromadzić się przy tradycyjnym ormiańskim grillu. Wspólnymi siłami przygotowaliśmy ucztę kulinarną. Zdecydowanie kuchnia ormiańska to jeden z najsilniejszych punktów tradycji.
Syci i napojeni przenieśliśmy się pod wiatę, gdzie niezastąpieni animatorzy, Pani Ula i Pan Łukasz, przygotowali dla nas rodzinną rozgrywkę w „Oil City- galicyjska gorączka czarnego złota” przypominającą nam o Ignacym Łukasiewiczu. Dzięki temu mogliśmy wcielić się w potentatów, wzbogacić swoje majątki, aby następnie wiele z nich utracić. Niezależnie jednak od tego kto wygrał, a komu szczęście w branży naftowej nie dopisało, czas spędzony dał nam wszystkim wiele radości. Po raz kolejny okazało się, że Ormianie mają smykałkę do interesów.
Po emocjonującej rozgrywce mieliśmy niewątpliwą przyjemność wysłuchać krótkiego koncertu na duduku (tradycyjny flet ormiański), w wykonaniu Arevik , młodej uczestniczki zjazdu. Nostalgiczna nuta i ciepło ogniska stworzyły nastrój zadumy i refleksji.
O tym, że takie zjazdy to zawsze moc wzruszeń i wspomnień, pisać nie trzeba. Bo jeśli w jednym miejscu gromadzi się tylu serdecznych sobie ludzi, to emocje temu towarzyszące zawsze są ogromne. Nierzadko jest to jedyna taka okazja do kontaktu z bliższą lub dalszą, ale jednak rodziną rozrzuconą po całej Polsce. Zwłaszcza, że grono stałych bywalców takich zjazdów stale się powiększa. Nie jeden z nas wraca z takich spotkań bogatszy o kolejnych członków rodziny. Bo oto okazuje się, że siedzący obok nas przy ognisku przesympatyczny pan to nasz kuzyn, na dodatek ku zdziwieniu obu stron, całkiem bliski kuzyn. Ileż wtedy mamy sobie wzajemnie do opowiedzenia o naszych rodzicach, dziadkach i pradziadkach. W tym dzieleniu się wiedzą o przeszłości jest jakaś magia. Tworzymy w ten sposób niesamowity zbiór wspólnych opowieści i anegdot o ludziach, którzy wiele lat temu żyli przecież razem, ale historia rozdzieliła ich drogi po to, abyśmy my właśnie teraz i tu się spotykali i ich wspominali, często z nieukrywaną łezką wzruszenia w oku. To jest właśnie największe bogactwo tych naszych spotkań. Bogactwo dla przyszłych pokoleń. W rodzinie ormiańskiej siła!
Marto i Maćku po raz kolejny dziękujemy Wam za wspaniały wspólnie spędzony czas. Na koniec nie pozostaje do dodania nic, prócz gromkiego: „Do zobaczenia za rok!” Aleksandra Mojzesowicz
Projekt został zrealizowany dzięki dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.