Dzięki uprzejmości Fundacji Ormiańskiej(Armenian Foundation) miałam okazję odwiedzić w tym roku Kuty nad Czeremoszem. Nie była to moja pierwsza wizyta w tym miejscu, jednak należeć będzie do wyjątkowych. Miałam bowiem możliwość poznania Kut, niegdyś kolebki Ormian polskich, ich historii, a także innych okolicznych miejscowości związanych z polskimi Ormianami, mnie rodzinnie bliskimi, takich jak Baniłów i Milijów. Duże niezapomniane wrażenie zrobiła na mnie przedwojenna stanica Ochrony Pogranicza znajdująca się w zupełnej ruinie położona na przedwojennym przejściu granicznym polsko-rumuńskim w Kutach. Szczególnie ważnymi miejscami dla mnie były cmentarze, pełne ormiańskich nazwisk, a także prace renowacyjne nagrobków, na których nazwiska zostały już zatarte i co za tym idzie niewidoczne. Szczególnie smutnym doświadczeniem był dla mnie widok zaniedbanych, niszczejących, pozarastanych gęstymi chaszczami grobów naszych przodków. Nie tylko na cmentarzach, ale na każdym kroku widać było próby zacierania śladów polskich i ormiańskich na tych terenach, jak przejęcie kościoła ormiańskiego przez Cerkiew prawosławną patriarchatu kijowskiego czy zmiana nazwy pobliskiej góry o nazwie Owidiusz na Baba Żbir. Wolontariusze działający w ramach Fundacji Ormiańskiej(Armenian Foundation), jeżdżący do Kut każdego roku, zrobili już jednak wiele dobrego w zakresie przywracania pamięci o Ormianach mieszkających i tworzących to szczególne i pięknie położone miejsce, którzy to podczas rzezi UPA ucierpieli na równi z Polakami, bowiem jak mawiali Ukraińcy: „Ormian rżnąć, bo to dwakroć Polacy”. Ormianie na przestrzeni wieków zasłużyli się nowej ojczyźnie oddaniem jej i wiernością, na każdym kroku udowadniając swoją patriotyczną postawę wobec Polski.
Najważniejszym celem mojego wyjazdu jednak było zapoznanie moich dwóch córek z historią Ormian na Kresach, co nie oznacza oczywiście, że nie dowiadują się na bieżąco o historii swoich ormiańskich przodków w domu. Znalezienie się jednak w tym konkretnym miejscu, zwiedzanie cmentarzy, pomoc przy renowacji, zwiedzanie ośrodków sakralnych, słuchanie historii związanych z szeroko pojętymi Kresami jest nie do przecenienia. Moje córki pamiętają każde miejsce, które miały okazję zobaczyć, pamiętają przedstawione im podczas zajęć postaci historyczne. W czasie spotkań w gronie rodziny i przyjaciół śpiewają ormiańską piosenkę o kuropatwie, którą to nauczyły się w czasie lekcji języka ormiańskiego. Opowiadają treść przedstawienia teatralnego("Król i Ormianin" autorstwa Kajetana Petrowicza), w którym brały udział. Nikt przy najlepszych chęciach nie będzie w stanie w warunkach domowych, z dala od tych miast i miasteczek takich jak Kuty, zainteresować małe dzieci tą tematyką. Organizatorzy potrafili zbudować wspaniały warsztat pracy z dziećmi, tak młodszymi jak i starszymi, co owocuje rozbudzaniem w nich pasji do pogłębiania swojej wiedzy o Ormianach i miejscach, w których żyli i działali.
Pozytywnym zjawiskiem wypływającym z wyjazdów do Kut wraz z Fundacją Ormiańską(Armenian Foundation) jest także integracja rodzin ormiańskich ze sobą oraz umożliwienie poznawania się dzieci, a także dorosłych w ramach naszej bardzo rozległej (jak wiemy oglądając drzewo genealogiczne) rodziny Bohosiewiczów i innych rodzin ormiańskich. Przebywanie ze sobą pomaga nam wszystkim wzmacniać w nas poczucie tożsamości i wspólnych wartości. Mamy możliwość w ten sposób poznawać historie poszczególnych członków naszej wielkiej ormiańskiej rodziny.
Bardzo ważne jest także, że Fundacja angażuje jako wolontariuszy Polaków nie mających korzeni ormiańskich. Osoby te mają szansę zdobyć wiedzę na temat Ormian żyjących na Kresach i co ogromnie ważne przekazywać tę wiedzę dalej. Wciąż bowiem wiedza Polaków na temat mniejszości narodowych mających ogromne znaczenie w budowaniu Państwa Polskiego jest niewielka.
Mamy nadzieję, że za rok wrócimy do Kut wraz z Fundacją po nowe, wzbogacające nas doświadczenia.
Kama de Bohosiewicz - Jankowska wraz z córkami Kajetaną i Martą :)
Wyjazdy do Kut odbywają się dzięki dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji