Fundacja Anny Walczyk ma przyjemność zaprosić Państwa na otwarcie wystawy zdjęć pt. "Genocide 1915-2015". Wystawa prezentowana będzie w Forcie Anioła w Świnoujściu (ul. Jachtowa) od 18 lipca do 26 sierpnia.
Genocide 1915 – 2015 Historia kobiet utraconych…..
Chcemy Państwu opowiedzieć historię kobiet chrześcijańskich , które zaginęły w 1915 roku w czasie ludobójstwa Ormian, Asyryjczyków i Greków i które zostały porwane przez Turków a następnie wcielone w jasyr jako niewolnice. Musiały zapomnieć o swoich rodzinach, o swoim chrześcijańskim pochodzeniu, a nawet o swoich imionach, które im zmieniono. Tak przeżyły całe swoje życie często nie wspominając nikomu skąd przyszły. Zdarza się, że nawet dziś nie chcą rozmawiać kim są, że kiedyś ich imiona były ormiańskie lub greckie. Najwięcej spotyka się takich historii wśród ormiańskich kobiet. Ale dziś kiedy chrześcijanie są ponownie prześladowani ich wnukowie wychodzą z ukrycia. Zaczynają opowiadać o swoich babciach porwanych przez Muzułmanów.
FAW ( Anna Walczyk Foundation) wraz z Rewan Mohammad, urodzoną w 1982 r. w Aleppo zbiera świadectwa kobiet dawno temu zaginionych w ferworze wojny i ludobójstwa. 100 lat trwało przemilczenie imion porwanych kobiet, którym zmieniono tożsamość. Dołączyło do nas kilka innych kobiet, wciąż ukrywając swoje prawdziwe imiona, spisują historie kobiet w swoich rodzinach. Milczenie zostało przerwane.
Milczenie jest często sposobem na zapomnienie i wydarcie z siebie tragicznych chwil życia. Ale czasem trzeba przywrócić historię, aby świat nie zapomniał. Teraz ich wnuczki mają głos i w imieniu swoich poniżanych i męczonych babć zabierają głos. W ten sposób występują w obronie wielu kobiet, których pozbawiono podstawowych praw człowieka. To dopiero pierwsza historia, którą udostępniamy Państwu.
„Wszystkim matkom Ormiankom „
Fragment książki
Moja historia będzie może krótka, bez szczegółów, ale wzięta z rzeczywistości. Są setki takich tragicznych historii. Jeśli chcecie, zbiorę dla was pewne statystyki z syryjskiego regionu Afrin graniczącego z Turcją, który dał schronienie wielu Ormianom z Aleppo.
Moja historia rodzinna
Kiedy zagłębię się w moją pamięć, słyszę głos mojej babci Navard. Twoja ręka jest moim posłaniem co noc. W niej zamykam moje oczy, a ona wydaje ostatnie tchnienie w kwiecie wieku po tym, jak zasmakowała niedoli mając 13 lat, gdy straciła młodszego brata, a jej ojciec został zabity na jej oczach. Trzymając za rękę matkę przechodziła granicę dolinami i miejscami trudno dostępnymi, aby przejść tureckie ziemie po pietrzących się trupach będących mostem dla jej małych stóp uciekających przed wszelką przemocą w kierunku Syrii.
Po ciężkim pobiciu, którego doświadczyła jej matka na jej oczach, otworzyła oczy leżąc na ziemi między dzikimi krzewami, nie mając świadomości tego, co się z nią stało, a jej pamięć zaczęła wracać ukryta między drzewami… Słyszała sapanie i ostry kaszel. Drżała ze strachu nie wiedząc, że to jej matka Chadżo, która nie była w stanie iść wskutek strachu, zmęczenia i pobicia… Krwawiła obficie, a w jej ciele nie było miejsca, które nie krzyczałoby z bólu. Chroniąc swoją córkę upadła na nią, kiedy Turcy próbowali uprowadzić ją wraz z konwojem kobiet, by sprzedać, zgwałcić i zabić je na syryjskiej pustyni. Jedne zmarły, a inne zostały zgwałcone. Zginęły z głodu, z pragnienia, z opresji, ze strachu. Jak surowe jest życie. Udręczyli ją przez zabójstwo jej męża, utratę syna, a być może zabójstwo synka, którego wiek nie przekraczał 5 lat. Naward, spragniona i zmęczona, upadła na stopy zmęczonej matki jęcząc, nie będąc w stanie krzyczeć… Matka nie była w stanie nic powiedzieć. Otworzyła oczy ze zdumienia, że nadal z córką są żywe po tym, jak uznała, że wszystko już jest stracone. Wróciła im pamięć, że w środku nocy zgubiły się między granicami. Ich zmęczone stopy zaczęły osuwać się ze szczytu, aż upadły tracąc przytomność na syryjskiej ziemi.
Był zimny poranek, jak chłód twarzy umarłych pozostający w ich pamięci. Chadżo wraz z córką skierowały się do najbliższej wsi. Wokół nich zebrał się tłum prostych ludzi, których prosiły o chleb i wodę. Ich życie zmieniło się z ucieczki w stawianie czoła nowemu środowisku, zwyczajom i obyczajom. Zaczęły wracać do życia. Większość Ormian, którzy uciekli, zapłacili jakąś cenę - każdy zgodnie ze swoją pozycją i na różne sposoby…
Wiele Ormianek sprzedało swoje ciała, aby móc cokolwiek zjeść lub znaleźć schronienie w jakiejś zagrodzie dla bydła. Inne, które nie miały nikogo lub miały szczęście, wychodziły za mąż za starców, by służyć im, i by wylewali na nie czarę swojej ukrytej, męskiej nienawiści. Setki wyszły za mąż za muzułmanów, zmuszone ukrywać swoją chrześcijańską wiarę, tylko po to, by żyć w pokoju.
Pozostali przy życiu mężczyźni i rodziny, którym udało się uciec, osiedli w kilku wielkich, zrujnowanych domach, wyremontowanych przez nich, gdzie pozostali trudniąc się profesjami, których nie znał ten graniczny region.
Wśród nich byli tacy, co znali się na sprzedawaniu kobiecych ciał, by żyć, ustabilizować się i zebrać trochę pieniędzy, udając się po latach lub miesiącach w stronę Aleppo, by tam ponownie zacząć się stabilizować. Wśród nich byli też tacy, którzy zostawili swoje rodziny na śmierć. Inni z kolei osiedlili się w regionie żeniąc się z miejscowymi kobietami z lęku o swoją religię. Są setki takich historii, o których było głośno w tym regionie.
Naward była słabej budowy, kiedy dał jej wraz z chorą matką schronienie starzec, aby nabrały sił i udały się do Aleppo. Po około dwóch tygodniach Chadżo jeszcze bardziej się pochorowała. Zdjęła wówczas z szyi naszyjnik i dała swojej córce jako zabezpieczenie dla staruszków, którzy dali im schronienie. Potem wydała ostatnie tchnienie żegnając Naward i pozostawiając ją słabą sierotą, zniszczoną psychicznie. Starzec pochował Chadżo, a Naward została sama. Po trzech miesiącach wydał ją za mąż za swojego syna, Huri, który miał 17 lat. Pozostawiła po sobie 3 synów i 3 córki. Uzgodniła ze swoim mężem, czyli moim dziadkiem, że synom imiona nada on, a córkom - ona. Córki dostały następujące imiona: Chadżo, imię jej matki, Asmat ku czci Błogosławionej Dziewicy Maryi oraz Chat.
Jeden z synów to mój dziadek, ojciec mojego ojca…
Małżeństwo w tak wczesnym wieku było katastrofą dla ciała i psychiki Naward, dlatego zmarła ona w kwiecie wieku po tym, jak jej pierworodny syn ożenił się, a jej dwie córki wyszły za mąż. Haylam miała ponad 35 lat jeszcze w 1935 r., kiedy umarła, by zamknąć swoją historię, jak setki kobiet ormiańskich, które żyły w ciszy, a ich szept słyszał tylko Bóg w środku nocy, kiedy krzyczały w ciszy. Ich łzy widziały tylko poduszki. Gdybym mogła opisać więcej, gdybym mogła przekazać mojej matce to, na co zasłużyła moja babcia, rozerwałabym wszystkie groby, aby przywrócić im część ich praw. Gdybym mogła wyciągnąć rękę ku jej pięknej, pełnej twarzy i wytrzeć łzy, mogłaby spać spokojnie