Kolejna rocznica strasznej tragedii narodu ormiańskiego, ludobójstwa Ormian dokonanego przez Turków skłania do refleksji. Kilka dni temu dostałam od znajomych książkę Kurta Vonnegut pt. Sinobrody. W internecie znalazłam opis książki wydanej po raz pierwszy w 1993 potem w 1999 i 2012, a po raz kolejny w październiku 2020 roku: „Prosta i poruszająca historia o lekkomyślności człowieka w tworzeniu i niszczeniu tego, co kocha.
Fikcyjna autobiografia amerykańskiego malarza, który w pewnym momencie swojego życia postanawia zerwać z malarstwem. Jego pasją staje się odtąd kolekcjonowanie dzieł sztuki. Dzięki dawnym przyjaźniom z wielkimi, a podówczas mało znanymi malarzami wchodzi w posiadanie najwybitniejszych dzieł amerykańskiego ekspresjonizmu. Aż nagle w jego życiu zjawia się młoda i bogata wdowa. Za wszelką cenę próbuje ona odkryć sekret starego malarza, kryjący się w wielkim spichrzu na kartofle, do którego nikt nie ma dostępu. Wścibska wdowa powiela więc zadanie, jakie postawiły sobie ongiś żony Sinobrodego ze starej legendy, który zabijał je, ponieważ łamały jego surowy zakaz zaglądania do tajemniczej komnaty. Za pozornie banalnym pytaniem, co kryje się w spichrzu malarza, jak zwykle u Vonneguta, kryją się podane w humorystycznym tonie, lecz wcale przez to nie mniej poważne pytania – by zacytować autora – o to, „kto właściwie odpowiada za stworzenie świata i o co w tym całym stworzeniu chodzi”…”
Jakże wielkie było moje zdziwienia, gdy otworzyłam książkę i moim oczom ukazał się następujący tekst: SINOBRODY Autobiografia Rabo Karabekiana ( 1916-1988).
Każdy Ormianin od razu wie, że książka będzie związana z Ormianami lub Armenią. Tak, Kurt Vonnegut napisał biografię urodzonego w Kalifornii, syna emigrantów, którzy stracili swych krewnych w wyniku ludobójstwa dokonanego w 1915 roku. Ludobójstwa, które zostaje zapomniane lub ignorowane czy zapominane nawet przez recenzentów książek, którzy nie wspominają o nim w swych artykułach. Smutne to bardzo.
Zachęcam do przeczytania „Sinobrodego”