Kiedy ginie wiele setek tysięcy osób, w dodatku przedstawicieli jednego narodu pojawia się mistyczna czarna dziura i fizyczna pustka. Naród został skazany na fizyczne unicestwienie, w wraz z nim wszystko, co mogło zaświadczać o jego wielowiekowej przeszłości, przywiązaniu do chrześcijaństwa, bogatej kulturze materialnej i duchowej.
Ból, jakże trudny do opisania i zrozumienia staje się udziałem tych przedstawicieli tego narodu, którym udało się wyrwać z kręgu śmierci, zgotowanego przez przedstawicieli innej nacji. Z takim bólem i pamięcią od 95 lat żyją Ormianie - najstarszy chrześcijański naród, szczycący się tym, że w 301 r. przyjął chrzest, a który nie może, nie umie, nie potrafi i nie chce zapomnieć przeszło półtora miliona braci głodzonych, poniewieranych, upokorzonych, gnanych przez pustynie, okaleczanych, ginących męczeńską śmiercią tylko dlatego, że właśnie byli cząstką nacji znienawidzonej przez elity polityczne innego narodu.