Życiorys Bohdana Gębarskiego przygotowany przez Anahit Ter-Ghazarian i zamieszczony w publikacji wydanej przez Fundację Armenian Foundation w 2018 roku pt. „RZECZ O ORMIANOBÓJSTWIE Wybór pism Bohdana Gębarskiego” pod redakcją dr Jerzego Szokalskiego.
Bohdan Aleksander Gębarski, Polak, syn Antoniego i Michaliny z Tańskich, urodził się w Sankt-Petersburgu w 1905 roku w rodzinie inżyniera kolei żelaznej. W 1924 r. razem z rodzicami przeniósł się do Warszawy, poświęcił się pracy pedagogicznej i dziennikarskiej oraz nauce języków obcych. Podjął studia na wydziale historii oraz w Instytucie Orientalistycznym Uniwersytetu Warszawskiego (na katedrze Bliskiego Wschodu).W 1936 roku ukończył studia, w tym samym roku został członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy. Publikował w prasie polskiej, założył nawet dwa własne czasopisma. Od 1939 r. aktywnie uczestniczy w antyfaszystowskim ruchu oporu jako żołnierz i korespondent wojenny. Podczas Powstania Warszawskiego 1944 r. uzyskał stopień podporucznika i został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi z mieczami. Po stłumieniu powstania znalazł się w oflagu – obozie jenieckim w Sandbostel10, następnie przeniesiono go do Lubeki.19 maja 1946 roku powrócił do Polski. W 1951 roku niespodziewanie został aresztowany i spędził dwa lata w areszcie śledczym. Następnie – równie niespodziewanie – zwolniono go. O co był oskarżany, po dziś dzień nie wiadomo. Został oficjalnie zrehabilitowany. W 1956 r. Gębarski odwiedza Armenię. Oto nareszcie wkroczył na ziemię, której ból poznał już jako dziesięcioletni chłopiec, kiedy wieści z Zachodniej Armenii wstrząsnęły jego wrażliwą duszą. Ten ból nosił w sobie przez całe życie, gdy poznawał historię Armenii, próbując doszukać się praprzyczyn wielkiej tragedii narodu ormiańskiego. Później, w swoim dziele historiozoficznym poświęconym Armenii drugiego tysiąclecia p.n.e. i zatytułowanej Narodziny Przedwiecznego, napisze:„[...] Chciałbym, żeby w podręcznikach licealnych nie pomijano tego faktu, iż oprócz klasycznych regionów kulturotwórczych Bliskiego Wschodu takich jak Egipt, Mezopotamia i Persja, istniał przynajmniej jeszcze region czwarty (Hetyci) i piąty (Huryci), których rola w historii ludzkości była nie mniej – o ile nie bardziej – znacząca niż rola Egipcjan, Semitów i Persów.[...] Światy Hurytów i Urartyjczyków generalnie, a świat Hetytów pery-feryjnie – znalazły swoje ostateczne wcielenie w narodzie ormiańskim”.Po 1956 roku zaczyna się intensywna działalność Gębarskiego związana z kulturą Armenii. Pracuje nad nowymi przekładami do przygotowywanej przez niego do druku antologii poezji oraz do zbioru Opowiadania ormiańskie, a także nad cyklem przekładów prozy i poezji Wschód bez półksiężyca. Nawiązuje korespondencję z ormiańskimi pisarzami i historykami. A w roku 1962 na jego warszawski adres (ul. Stołeczna 14) zaczyna napływać cała powódź listów z Armenii i z ormiańskiej diaspory. To entuzjastyczna reakcja na ukazanie się w warszawskim tygodniku „Kierunki” jego obszernego tekstu List do starego tureckiego znajomego, w którym wypowiadał się na temat zaplanowanej przez rząd młodoturecki i wprowadzonej w czyn w latach 1915–20 rzezi Ormian. Zwracając się do przedstawiciela inteligencji tureckiej, który jest adresatem listu, Gębarski pisze: „Wy z kolei przypuszczacie, że skoro wymordowało się 60% mieszkańców jakiegoś kraju, a resztę rozproszyło po całym świecie, to taki kraj przestał już być kolonią i można go uważać po prostu za część składową swego własnego terytorium. Jako swoistą premię za ludobójstwo. Dlaczego jednak, jeżeli wolno spytać, mordowanie Ormian ma być premiowane, skoro takie samo mordowanie Polaków i Żydów uznano oficjalnie za zbrodnie przeciw ludzkości? Czy ci nieszczęśliwi Ormianie są czymś gorszym od nas i Żydów?” Aktywność Gębarskiego na początku lat sześćdziesiątych była wyjątkowo ożywiona. Organizowane przez niego wieczory kulturalne poświęcone historii, poezji i sztuce Armenii, zaznajamiały Polaków z dawną, macierzystą kulturą Ormian; dyskusje, artykuły, liczne listy otwarte wydobywały z zapomnienia i powiadamiały świat, który całkiem niedawno doznał ogromnego wstrząsu stanąwszy twarzą w twarz z faszyzmem, o tym, że „przed Oświęcimiem była Pustynia Syryjska” i że pierwsze-mu w XX wieku masowemu ludobójstwu poddany został właśnie naród ormiański.„[...] Muszę podkreślić, że nie jestem Ormianinem. Pisząc do Pana niniejszy list otwarty nie reprezentuję interesów żadnego mocarstwa, ale sumienie ludzkości, które nie może milczeć o popełnionej zbrodni i jej tragicznych konsekwencjach. Międzynarodowy Trybunał w Norymberdze potraktował ludobójstwo jako zbrodnię przeciw ludzkości i ustanowił za nią najwyższe kary. O ile wiem, to orzeczenie zostało włączone do Prawa Międzynarodowego, prawa działającego z mocą rekurencyjną na przykład w stosunku do zbrodni popełnionych przez funkcjonariuszy nazistowskich na ludności polskiej i żydowskiej oraz mieszkańcach innych krajów Europy Wschodniej i Środkowej jeszcze przed jego wydaniem, a jednak dzięki temu orzeczeniu skazano głównych zbrodniarzy wojennych Trzeciej Rzeszy, a ich wyroki wykonano. Jako że orzeczenia Trybunału dotyczą przeszłości, w zakres jego działania powinno się włączyć zbrodnie ludobójstwa popełnione na narodzie ormiańskim w latach 1915–1920”14.W swoich listach otwartych do rządów oraz do osób cieszących się autorytetem na całym świecie Gębarski starał się podnieść na forum międzynarodowym kwestię utworzenia pod auspicjami ONZ niepodległej Armenii na pierwotnie należących do niej terytoriach – podobnie jak to uczyniono w odniesieniu do krajów dekolonizowanych. Kierował listy do „nieznanych czytelników”, do „czytelników ormiańskich” i jeszcze raz, jako osobny list, do „tureckiej inteligencji”. W samej Turcji ten apel pisarza do tureckiej inteligencji nie został opublikowany.„[...] Adresuję go do tych, którzy są prawdziwym sumieniem Waszego narodu, do jego literatów, artystów i nauczycieli, do światowej sławy uczonych tureckich, do wychowawców i przyjaciół młodzieży. [...] A korzystniej chyba dla Was samych będzie, jeżeli staniecie się swym własnym oskarżycielem i swym własnym sędzią, miast być tylko oskarżonym”. A kilka lat później w liście otwartym do sekretarza generalnego ONZ U Thanta, Gębarski napisze: „Gdy w 1961 r. wystosowałem apel w tej sprawie do tureckich intelektualistów, [który] [...] obiegł cały świat [...], nie odezwał się do mnie ani jeden Turek. Nawet komunista Nazim Hikmet zachował całkowitą ciszę. Oczywiście wolał zapomnieć. Ale ja odczuwałem przejmujący wstyd – za niego i jego rodaków, których w młodości uważałem za jeden z najbardziej rycerskich i nieskazitelnych narodów na świecie.[...] Działania, które podejmuję niniejszym listem, zostały podyktowane chęcią zachowania honoru Turcji, który został tak paskudnie splamiony przez tymczasowo rządzących tym krajem – Młodych Turków”. Do milczenia Turków przyłączył się również wielki Kraj Rad. Tylko w Armenii listy Gębarskiego były potajemnie przepisywane, przechodziły z rąk do rąk, ich treść przekazywano ustnie. W przededniu 50-lecia ludobójstwa Ormian były one dla nas niczym łyk świeżego powietrza, pozwalały wierzyć w historyczną sprawiedliwość. Te listy stały się katalizatorem eksplozji świadomości narodowej Ormian, jaka nastąpiła 24 kwietnia 1965 roku. Reakcje były entuzjastyczne. ...Wieczorem tegoż jedenastego listopada 1989 roku ostatni list Gębarskiego do Katolikosa Wszystkich Ormian Wazgena Pierwszego, napisany przezeń na rok przed śmiercią, w 1977 roku, przekazała mi jego 84-letnia małżonka. – Niech Pani przekaże Jego Świątobliwości wyrazy mojej głębokiej wdzięczności za uroczystą mszę żałobną, odprawioną z okazji śmierci mojego męża. Ja zaś przywiozłam ze sobą z Warszawy listy, jakie otrzymał Bogdan Gębarski od Martirosa Sariana, Parujra Sewaka, Howhannesa Sziraza i Nairi Zariana – trzy przepisane i trzy nagrane przeze mnie na taśmę magnetofonową. Ponadto przywiozłam do Erywania rękopis opowiadania Morituri (łac. „Idący na śmierć”)”, które ujrzało światło dzienne w moim przekładzie na ormiański (erywańskie wydawnictwo „Nairi”) dopiero w 1992 r.).Wydarzenia opisane w Morituri miały miejsce zimą na przełomie 1914 i 1915 roku na odcinku frontu rosyjsko-tureckiego w rejonie miasta Sarykamysz, i zgodnie z opinią szeregu badaczy tego okresu, stanowiły początek ludobójstwa Ormian w Imperium Osmańskim. Chodzi tu przede wszystkim o zaplanowaną w komitecie centralnym Ittihadu eksterminację Ormian – oficerów i żołnierzy, którzy służyli w wojsku tureckim. Najpierw rozpowszechniane są pogłoski na temat nielojalności Ormian, ich masowej dezercji z szeregów armii tureckiej, organizacji sabotażu i powstań na tyłach frontu. Ormian uznaje się za potencjalnych zdrajców, gotowych przejść na stronę Rosji, pomimo to, że w rzeczywistości podczas działań bojowych niejednokrotnie udowadniali swoją lojalność wobec kraju swojego zamieszkania i władz tureckich. I oto jeden z korpusów armii tureckiej, który w ramach przeglądu wojsk odwiedził minister wojny i głównodowodzący armią generał Enver Pasza ze swoim sztabem i partyjną świtą – zostaje otoczony przez nieprzyjaciela. Już jest nieomal w rękach Rosjan. Nietrudno wyobrazić sobie, jak mogło się to skończyć dla armii tureckiej i dla całej Turcji, gdyby nie udało się im wydostać z okrążenia... I z tej pułapki, ku wielkiemu swemu nieszczęściu i nieszczęściu całego narodu ormiańskiego, uwalniają Envera dywizje ormiańskie armii tureckiej. Tymczasem w komitecie centralnym Ittihadu opracowano już plan eksterminacji Ormian, którzy służyli w armii tureckiej, uznanych za potencjalnych zdrajców, i nawet ten ich akt bezprzykładnego poświęcenia i męstwa odwagi nie miał wpływu na decyzję młodotureckich przywódców. Z bronią w rękach Ormianin jest nie do pokonania. Wrogowie Ormian dobrze o tym wiedzą i dlatego uciekają się do kłamstwa, podstępu i spisku. Autor – zupełnie jakby sam był naocznym świadkiem działań wojennych i znał podstępne pułapki zastawiane na Ormian, ukazuje schemat wielopłaszczyznowego spisku – przemyślany w szczegółach, z uwzględnieniem wszelkich możliwych niespodzianek, plan tej krwawej rzezi. Wielkie współczucie wywołuje obraz nie-uzbrojonych, biegnących i upadających ormiańskich żołnierzy, którzy wypróbowali na sobie „wdzięczność po turecku”. Wysocy rangą oficerowie strzałem w plecy rozstrzeliwują cały naród. Mają szlachetne maniery i wygłaszają wzniosłe przemowy. Otrzymali świetne wykształcenie w prestiżowych uczelniach Europy, ale są bezimienni. Można by było nawet pomylić ich z narodowymi socjalistami, którzy stanęli na czele państwa niemieckiego mniej więcej dwadzieścia lata później. W 1973 r., gdy Gębarski pisał opowiadanie Morituri, prawdopodobnie miał również na uwadze jeszcze inną paralelę pomiędzy losami obu naszych narodów, porównując rzeź oficerów ormiańskich z inną hekatombą – kiedy to, poczynając od 1939 r. (a może i wcześniej) aż do 1943 r. stalinowskie NKWD w lesie katyńskim pod Smoleńskiem rozstrzeliwało polskich oficerów – kwiat narodu, jego siłę i potęgę, a liczba tych ofiar, według dzisiejszych szacunków, wynosiła kilkadziesiąt tysięcy. Dla Bogdana Gębarskiego, polskiego inteligenta, pisarza, historyka, znakomite-go znawcy Wschodu i Zachodu, który przeszedł przez hitlerowskie i stalinowskie katownie, jasne były motywy polityczne, mechanizmy zbrodni, psychologia i za-chowanie ich organizatorów i wykonawców i z pewnością jeszcze wiele innych rzeczy, których możemy się jedynie domyślać. I któż, jeśli nie on, miał wystąpić z apelem o napiętnowanie zbrodni, od których XX wiek rozpoczął swój tryumfalny pochód na szlaku historii. Lecz o ile Niemcy, będąc cywilizowanym narodem, otrząsnęli się i zrzucili z siebie narzucony im ustrój, jako coś absurdalnego i wstrętnego, o ile narodowa myśl Rosji uwalnia się od haniebnego piętna bolszewizmu, to Turcja nadal nosi na swoim czole haniebne piętno ludobójstwa Ormian. George Byron, Johannes Lepsius, Fridtjof Nansen, Armin Wegner, Anatol France, Henri Barbusse, Franz Werfel, Josef Markwart, Jurij Wiesiełowski, Walery Briusow, Sergiusz Gorodiecki... Chylimy przed nimi czoła za ich żarliwą walkę o sprawiedliwość dla Ormian. Spośród wymienionych tu dobroczyńców narodu ormiańskiego jedynie Gębarskiemu sądzone było doświadczyć na sobie tego, przed czym sam przestrzegał przez całe swoje życie – od dzieciństwa aż po śmierć. Jego naród podzielił los Ormian, i to zdarzyło się na jego oczach. Może dlatego tak bardzo po ormiańsku brzmi jego przesłanie do potomności. Być może również w tym tkwi przyczyna tej niezmiennej konsekwencji, z jaką żądał zadośćuczynienia za ludobójstwo dokonane na Ormianach i wyjaśniał współczesnemu światu, kto i w jaki sposób– jak powiada – „zhańbił całą ludzkość”19.I może również to sprawia, że tak uporczywie bywa mu przypisywane ormiańskie pochodzenie...Sam Gębarski niejednokrotnie temu zaprzeczał i tak oto objaśniał swoją miłość do Armenii: „Ja również musiałem odkryć Armenię zanim ją pokochałem – w jej cierpieniu. Tym bardziej, że nie mam w żyłach ani kropli krwi ormiańskiej. To odkrycie było dla mnie wielkim wstrząsem. Jak gdybym odnalazł zgubiony klucz do pokoju, w którym złożone są nieprzebrane skarby przeznaczone dla całej ludzkości”.I to z powodu tej wyjątkowej miłości otrzymywał pogróżki od służby bezpieczeństwa Polski Ludowej, był wielokrotnie prześladowany, lecz nie zaprzestawał swojej działalności. A kiedy okazało się, że wszystkie jego apele do możnych tego świata pozostały bez echa, zwrócił się raz jeszcze do swego zbiorowego Czytelnika i przekazał mu swój testament: „Nie wiem nawet, kim jesteś [...] Ale kimkolwiek jesteś, potrafisz zdziałać dużo więcej niż ja [...]. Pomóż mi wyważyć zaczarowane drzwi, a jeżeli mnie już nie będzie wśród żyjących, bądź jednym z tych, którzy zaczętą pracę doprowadzą do końca! [...] Przyrzekam Ci jedno: jeżeli uczynisz to, o co Cię poproszę, to nie przejdziesz bez śladu przez życie i czyn Twój zaważy na dziejach całej ludzkości. A to bardzo wiele. Tak wiele, że dla tego jednego warto żyć”