Tureckie władze zatrzymały w czwartek armeński samolot transportowy lecący z pomocą humanitarną do Syrii i po skontrolowaniu przewożonego ładunku pozwoliły mu na kontynuowanie lotu. Samolot Antonow An-12 towarzystwa Air Armenia został przeszukany przez policjantów i żołnierzy po tym, gdy nakazano mu lądowanie w porcie lotniczym w Erzurum we wschodniej Turcji. Po potwierdzeniu, iż maszyna ma na pokładzie zadeklarowaną pomoc humanitarną, wydano zgodę na jej start. Według przedstawicieli portu lotniczego postój samolotu trwał około czterech godzin i żaden element jego ładunku nie został zatrzymany. "Była to rutynowa operacja, przeprowadzona zgodnie z regułami cywilnej międzynarodowej komunikacji lotniczej, a jej celem było bezpieczeństwo ludności Syrii" - powiedział turecki minister transportu Binali Yildirim, cytowany przez agencję prasową Anatolia. Według tureckiego źródła dyplomatycznego, na które powołała się agencja AFP, armeńska firma zgłosiła zamiar przewiezienia samolotem do Syrii 15 ton żywności i zgodziła się na to, by udzielone przez Turcję zezwolenie na przelot dopuszczało możliwość dokonania inspekcji ładunku.
Rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Armenii Tigran Balaian powiedział AFP, że pomoc ta jest przeznaczona dla armeńskiej społeczności w syryjskim mieście Halab. Do podobnej kontroli armeńskiego samolotu transportowego doszło 15 października - również po nakazanym mu lądowaniu w Erzurum. Po rewizji ładunku maszyna otrzymała zgodę na dalszy lot do Halabu. Władze w Ankarze, które zawiesiły stosunki z Syrią rządzoną przez prezydenta Baszara el-Asada, popierają syryjskich rebeliantów, którzy od marca 2011 r. walczą przeciwko reżimowi w Damaszku. Z kolei z Armenią Turcja od lat nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z powodu sporu wokół masakry Ormian w imperium otomańskim w latach 1915-17. Według strony armeńskiej doszło wówczas do ludobójstwa na 1,5 mln Ormian. Rząd turecki konsekwentnie broni tezy, że pogromy Ormian nie były ludobójstwem; według Ankary śmierć poniosło 300-500 tysięcy Ormian. Na początku października tureckie myśliwce zmusiły do lądowania w Ankarze syryjski samolot pasażerski, lecący z Moskwy do Damaszku. Tureckie władze uzasadniły to podejrzeniem, że na pokładzie maszyny znajduje się broń dla syryjskiej armii. Po kilku godzinach i zatrzymaniu części ładunku maszyna odleciała do Damaszku. Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył później, że w syryjskim samolocie był sprzęt wojskowy i amunicja rosyjskiej produkcji. Przeciwko działaniom tureckich władz ostro zaprotestowały Syria i Rosja. Władze w Damaszku określiły zatrzymanie samolotu jako "akt piractwa" i zażądały zwrotu zarekwirowanego ładunku. Zapewniły, że na pokładzie maszyny nie było broni. Turcja zapowiedziała, że będzie nadal zmuszać do lądowania syryjskie samoloty pasażerskie, jeśli tylko pojawi się podejrzenie, iż przewożą one broń. INFO:PAP