Artykuł Sylwii Królikowskiej w Gazecie Wrocłwaskiej z 18.06.2010r.
Handlowała na targowisku w Wałbrzychu czym się dało. I nikt nie wiedział, że towar podaje im ekonomistka z wyższym wykształceniem. Sama mówi o sobie, że jest marzycielką i ciągle walczy: o lepsze jutro, o to, co innym przychodzi łatwo, o marzenia. Wciąż zaczyna życie od nowa i wierzy, że kiedyś będzie naprawdę szczęśliwa
Ma zaraźliwy uśmiech. Rozpiera ją energia. I choć życie doświadczyło Anushkę bardzo, to każdy etap traktuje jako nowe doświadczenie i możliwość, by zacząć od nowa. Znowu i znowu... aż wszystko będzie wyglądało tak, jak sobie wymarzyła. Dziś otwiera się przed nią wielka szansa. Z Anushką chce się spotkać znany polski reżyser. - Chce poznać historię mojego życia - mówi.
Anushka, choć łagodna i ma serce na dłoni, to twarda kobieta i dobrze wie, czego chce. Nigdy nie umiała łatwo się poddawać zwyczajom czy temu, co ktoś jej próbował narzucić.
- W niektórych ormiańskich rodzinach synowa mogła mówić do teścia tylko szeptem. Czy ja szeptałam? Nigdy - mówi stanowczo.
Przez ojca była traktowana jak księżniczka. Każdego dnia wpajał jej, że jest najpiękniejsza. No i sporo w tym racji, za Anushką oglądali się chłopcy. Wciąż bardzo o siebie dba. W torebce zawsze jest szminka.
- Lubię się malować - mówi, poprawiając usta różowym kolorem.
W dzieciństwie mieszkała w miejscowości Garni, w wówczas jeszcze Armeńskiej Republice Radzieckiej w ZSRR. To wieś położona około 30 km od stolicy, znana ze świątyni pogańskiej, poświęconej bogu słońca - Mitrze.
- W Armenii był zwyczaj, że kobieta mogła mówić do teścia tylko szeptem...Ojciec był dyrektorem w szkole. Mieli też gospodarstwo - hodowali drzewa owocowe. W domu był ciągle gwar. Anushka i pięcioro jej rodzeństwa nie dawali odpocząć rodzicom. Drobna dziewczynka o kruczoczarnych włosach najwięcej czasu spędzała jednak nad książkami. Od początku wiedziała, czego chce. Marzyła o tym, by zostać sędzią, przede wszystkim dlatego, że w rodzinie miała trzech milicjantów. Pomysł szybko wybili jej z głowy rodzice. Uznali, że to męski zawód i dziewczyna nie ma czego szukać na takim stanowisku. Ale tłukli do głowy swoją wizję. Chcieli, by została lekarką.
Jednak Anushka miała inny pomysł na życie - szkołę teatralną. W podstawówce występowała w wielu sztukach i świetnie jej szło: śpiewała, tańczyła, no i od zawsze miała artystyczną duszę. To zresztą zostało jej do dziś. Pisze wiersze, opowiadania, ciągle towarzyszy jej muzyka. Marzy, żeby zostać aktorką. - Wtedy zbudowałabym dom z ogrodem. Byłabym sławna...
Ale nie wybrała teatru. Górę wzięły bardziej praktyczne powody. Zdawała na ekonomię w instytucie w Erewanie, bo był tam egzamin z literatury i matematyki. W tych przedmiotach czuła się pewnie i wiedziała, że dostanie się na taki kierunek. I rzeczywiście, zdała za pierwszym razem, choć wielu jej rówieśników musiało przez lata walczyć o brakujące punkty. Po studiach, w 1980 roku, od razu poszła do pracy. Wtedy pracodawcy sami zgłaszali się na uczelnię i wyłapywali wszystkich absolwentów. Była księgową i ekonomistką w państwowych instytutach - to coś na kształt dzisiejszych departamentów w ministerstwach. Jeszcze w 1987 r. wyszła za mąż. I paradoksalnie kłopoty Anushki zaczęły się wtedy, kiedy Armenia stała się niepodległa. Wolność oznaczała również ogromne zmiany w funkcjonowaniu państwa, a przede wszystkim - prywatyzację. Wiele urzędów kontrolujących, np. handel czy inne dziedziny życia i podlegających wówczas państwu, wpadało w ręce prywatne.
I kiedy Anushka wróciła do pracy z urlopu macierzyńskiego, nie było już dla niej miejsca. W podobnej sytuacji znalazło się wówczas wielu mieszkańców Armenii. Przez złą sytuację gospodarczą w latach 1991-2001 kraj opuściło 800 tys. mieszkańców. Wyjeżdżają do dziś. Anushka też postanowiła szukać lepszego jutra poza krajem, żeby zacząć życie od nowa...
Niepodległość dawała możliwość wyjazdów za granicę. Anushka była w Jugosławii, Rumunii, Rosji, Ukrainie i Macedonii. Potem również w Polsce: najpierw w Krakowie i Warszawie. Aż trafiła do Wałbrzycha. Zaprosili ją znajomi, którzy tu handlowali.
- Ciężko było bardzo. Wstawało się o świcie, żeby na targowisku zająć dobre miejsce, handlowało do późnego wieczora, w deszczu, śniegu, mrozie - opowiada Anushka. Do tego doszła bariera językowa. Znała rosyjski, ormiański i francuski, ale polskiego musiała uczyć się od podstaw. Zwykle od ludzi, bo Anushka ma dar do obcych języków.
Kiedy na targowisku pytali o cenę jakiejś rzeczy, np. żelazka, Anushka kazała ten przedmiot pokazać, bo zupełnie nie wiedziała, co klient chce kupić. I tak zapamiętywała słowo. Była też stałym widzem... reklam. Patrzyła na słowo i słuchała, jak jest wymawiane. Potem próbowała je zapisać. Bardzo pomógł jej polsko-rosyjski katechizm, który dostała od zaprzyjaźnionego księdza. Wieczorami czytała stronę po stronie i przepisywała całe zdania.
Wstawało się o świcie, żeby na targowisku zająć dobre miejsce, handlowało do późnego wieczora, w deszczu, śniegu, mrozie. Często płakała. Trudno jej było pogodzić się z pogardliwymi spojrzeniami czy złym traktowaniem, jak ludzi drugiej kategorii. A ona przecież była wykształcona, pochodziła z dobrej rodziny i zarabiała, by utrzymać dom. Miała zgodę tylko na trzy miesiące pobytu w Polsce. Ciągłe przerażenie i strach przed deportacją - tak mijały kolejne dni. Dopiero amnestia pozwoliła zacząć życie od nowa...
Anushka już w Polsce posłała synów do szkoły. Młodzi chłopcy w mig nauczyli się języka polskiego. Tutaj wyszła ponownie za mąż. Prowadziła mały kiosk w Szczawnie-Zdroju. Ale szczęście nie trwało długo. Związek okazał się nieudany. Podobnie zresztą jak jej pierwsze małżeństwo. W jednej chwili straciła dach nad głową i majątek. Przez wiele miesięcy, z nastoletnim synem tułała się po schroniskach dla bezdomnych, domach dla kobiet, które dotknęła przemoc.
Starszy syn już wcześniej wrócił do Armenii, żeby służyć w wojsku. Młodszy został z Anushką w Polsce. Tu mieli przyjaciół i czuli, że właśnie w Wałbrzychu jest ich miejsce. Anushka wiedziała też, że w Armenii nie będzie łatwo znaleźć zajęcie.
Za to pracę udało się jej zdobyć w firmie działającej na terenie Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Tam szybko znalazła przyjaciół. Pracuje fizycznie, ale zarabia na siebie, a to najważniejsze, bo wtedy łatwiej zacząć życie od nowa...
Wywalczyła mieszkanie do remontu od miasta.
- Ale gdyby nie pomoc bliskich, przyjaciół, koleżanek, w życiu by mi się to nie udało - nie ukrywa.
Jest uparta. I kiedy wielu machnęłoby ręką, cierpliwie dopytywała i wydeptała ścieżki do wszystkich możliwych instytucji.
Ma niewielkie mieszkanie - około 22 metrów kwadratowych. Z jednej izby sama wydzieliła łazienkę i kuchnię.
Starszy syn zorganizował kolegów, którzy pomogli w remoncie.
- Mieszkam tu, gdzie chcę. I chciałabym, żeby każdy mógł żyć tam, gdzie najbardziej pragnie. I choć każdy mój dzień to walka o przetrwanie, wierzę, że i dla mnie wyjdzie słońce...
Na każdym kroku czuć powiew historii i rozlaną krew
Mieszkam tu, gdzie chcę. I chciałabym, żeby każdy mógł żyć tam, gdzie najbardziej pragnie. Armenia jest najstarszym chrześcijańskim państwem świata, położonym 1000 m n.p.m. Król Armenii Tiridates wprowadził chrześcijaństwo w 301 roku. Erewan, dzisiejsza stolica Armenii, powstał w 782 roku p.n.e. Jeszcze w pierwszym wieku p.n.e. Armenia była potęgą w całej Azji Mniejszej.
Państwo nękane i podbijane przez Arabów, Turków, co chwilę powstawało z popiołów. Przełom wieku XIX i XX to fale czystek, nazywanych rzezią Ormian. Z rąk Turków zginęło wówczas ponad milion osób.
W 1920 r. większość terytorium Armenii zajęła Turcja, reszta została włączona do Związku Radzieckiego. Po II wojnie światowej Armenia stała się najbogatszą spośród republik ZSRR.
Ale spór z Turcją o rzeź z czasów I wojny światowej i Azerbejdżanem o region Górski Karabach, gdzie mieszkali głównie Ormianie, a należało do Azerbejdżanu, spowodował, że oba te państwa zamknęły się na handel i współpracę gospodarczą z Armenią. To znacznie pogorszyło sytuację w kraju.
W 1991 r. państwo stało się niepodległe. Tak wybrali Ormianie w referendum.
Dziś sytuacja gospodarcza jest nadal zła. Co roku tysiące mieszkańców emigrują, żeby szukać lepszego życia.