LEON TER - OGANJAN
Urodził się 12.11.1910 r. w Sankt Petersburgu. Jego ojciec był ormiańskim kupcem, a matka Rosjanką. Rodzice rozstali się wkrótce po jego narodzinach i odtąd był wychowywany przez matkę i ojczyma - Polaka, i to chyba wpłynęło na Jego dalsze losy i postawę życiową. W 1929 roku rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej, a następnie w Wyższej Szkole Handlowej. Kiedy w 1930 roku pojechał do Nowego Yorku, do ojca, który tam osiadł i założył rodzinę, otrzymał obywatelstwo amerykańskie. Nie mógł się jednak przystosować do amerykańskiego życia i powrócił do Polski. W 1936 roku otrzymał tym razem obywatelstwo polskie i zrezygnował z amerykańskiego. Druga wojna światowa to kolejny niesamowity rozdział w Jego życiu. Początkowo przebywał w Wilnie, gdzie nauczał języków obcych oraz wydał swoją pierwszą książkę "First English Steps". 14 czerwca 1941r. został aresztowany przez władze sowieckie i zesłany do syberyjskiego łagru w okolicach półwyspu Kola, gdzie pracował przy wyrębie i spławianiu drewna. W 1942 odrzucił propozycję uwolnienia w zamian za przyjęcie obywatelstwa ZSRR (zaproponowano mu to ze względu na jego ormiańskie nazwisko). W 1944r. został zwolniony dzięki wstawiennictwu sowieckiego generała, zaintrygowanego jego niezwykłą historią. Do Polski wrócił wraz z Ludowym Wojskiem Polskim. Po wojnie ukończył jeszcze filologię angielską na Uniwersytecie Warszawskim. Jego życie zawodowe skupiło się na prowadzeniu lektoratów języka angielskiego m.in. na Uniwersytecie Warszawskim i Akademii Muzycznej w Warszawie. W moich oczach pozostanie jako wielki społecznik. Był bardzo aktywnym działaczem:
Towarzystwa Przyjaźni Polsko - Islandzkiej - otrzymał Krzyż Kawalerski od Rządu Islandii, Związku Filatelistów Polskich – otrzymał m.in. Złotą Odznaką Honorową PZF, Związku Sybiraków, Stowarzyszenia Filistrów Polskich Korporacji Akademickich,
A przede wszystkim był człowiekiem - instytucją dla Ormian, od 1953 roku był animatorem środowiska ormiańskiego w Warszawie, w Polsce.
Leon Ter-Oganjan, tytułowany powszechnie „profesorem” ze względu na ogromne poważanie, jakim był darzony, pozostał aktywny do końca swoich dni. Lubił powtarzać, że ormiańska krew jest silna – wystarczy jej 10% w żyłach, by czuć się Ormianinem. – W moich żyłach płynie jej 50% – dodawał zaraz – dlatego muszę być bardziej aktywny niż inni. Ten nestor środowiska ormiańskiego zarażał entuzjazmem i niespożytą energią, był przy tym obdarzony ujmującą osobowością. Wytrwale propagował ormiańską kulturę wśród Polaków i samych Ormian. To jego wieloletniej działalności można zawdzięczać to, że mieszkający w Warszawie Ormianie nie tylko nie zatracili w okresie PRL swojej tożsamości, ale weszli do III RP jako wspólnota. Jestem dumna, że miałam okazję Go poznać i przez wiele lat być jego współpracownikiem. Cześć Jego pamięci. Marta Axentowicz-Bohosiewcz